PRZEPIS NA SMAŻONEGO DORSZA
Składniki: 1 dorodny
dorsz (najlepiej świeży), 1/2 szklanki mąki, 1/2 kostki masła
Sposób przygotowania:
Zacząć
należałoby od tego, że ze zdobyciem świeżego dorsza (gadus morhua) możemy mieć
problem. W tym celu musimy się zastanowić skąd zwierzę owo pochodzi i gdzie
znajduje się jego naturalne środowisko. Po przestudiowaniu odpowiednich źródeł
wiedzy dowiemy się prawdopodobnie, że w Polsce – poza Pomorzem – dorsz nie
występuje na wolności. Można go spotkać w niektórych sklepach lub
gospodarstwach domowych, jednakże w postaci mało ruchliwej (filetus mrożonus).
Następnym krokiem powinno być zatem niezwłoczne udanie się na dworzec kolejowy
i zakupienie biletu na pociąg jadący nad morze. W celu uniknięcia wysokich
kosztów dobrze jest być młodzieżą szkolną, studentem, posłem, kombatantem
lub pracownikiem kolei. Nie należy zabierać z sobą dużej ilości gotówki –
szczególnie podróżując nocą – odwiedzić nas bowiem może wędrowna grupa młodych
mężczyzn (dresiarus-gigantus) zbierająca od pasażerów dobrowolne datki na niezbędne
im do życia proteiny. Bez zabezpieczenia potrzebnych na zakup dorsza
środków finansowych (karta kredytowa schowana w skarpecie, ciocia mieszkająca w
Gdyni) nie ma po co jechać na Pomorze. Po trwającej od 8 do 24 godzin
podróży powinniśmy się znaleźć w jednym z portowych miast – wybór
pada oczywiście na Gdynię, tam przecież mieszka ciocia. Po zwiedzeniu
najciekawszych miejsc – Muzeum Marynarki Wojennej, Kamiennej Góry, Bulwaru
Nadmorskiego, Skweru Kościuszki (na którym kiedyś stał pomnik żołnierza
radzieckiego, utożsamianego przez niektórych z Kościuszką) – udać się należy do
portu. Tam, niezależnie od panującej pogody spotka się Błyskawicę, tym nie
należy się przejmować – nie jest ona straszna, choć może powalić swym
ogromem. Następnie należy przystąpić do poszukiwań osób mogących mieć
bezpośredni lub pośredni związek z dorszem – pominąć jednak lepiej kustosza Muzeum
Oceanograficznego oraz przechadzających się nabrzeżem pracowników Akwarium
Morskiego i Instytutu Rybackiego. Trzeba po prostu znaleźć jakiegoś prawdziwego
wilka morskiego (lupus tawernus) – najlepiej szypra kutra rybackiego. Jak
powinien wyglądać, chyba każdy wie – człowiek z siwą głową, palący fajkę (może
mieć drewniany kikut zamiast jednej nogi, hak zamiast jednej dłoni i opaskę na
oku – jak wielu innych emerytowanych piratów). Po znalezieniu szypra
należy zapytać go o samopoczucie, pochwalić jego kuter i poprosić o sprzedanie
świeżej ryby. Jeśli nie dysponuje się odpowiednią ilością gotówki (zwiedziło
się przecież pół miasta, a to kosztuje), trzeba zaoferować szyprowi swe usługi
– można wyszorować pokład albo rozplątać sieci. Po zdobyciu dorsza należy
udać się na dworzec i nabyć bilet kolejowy do swojego miasta. Tym razem
jednak podróżować należy ekspresem (ryba szybko się psuje). W przypadku braku
środków finansowych dobrze jest zaoferować swe usługi kierownikowi pociągu –
można zarobić na bilet śpiewając szanty pasażerom lub opróżniając
przepełnione zwykle kosze na śmieci. Po szczęśliwym zakończeniu podróży należy
skierować swe kroki do domu, mając nadzieję, że ma się w nim mąkę i masło. Po
umyciu rąk i pokrojeniu dorsza można przystąpić do ulubionej czynności – smażenia.
Masło rozgrzać
na patelni. Kawałki dorsza obtoczyć w mące i smażyć na rozgrzanym maśle do
uzyskania złotego koloru.
Życzymy
smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz