czwartek, 5 grudnia 2019















PATOMORFOLOG PIOTR

Patomorfolog Piotr znając się na rzeczy do świeżych
zwłok podchodzi, świeże zwłoki ogląda i swym
zwyczajem ze zwłokami się wita świeżymi. „Szczęść wam
Boże, zwłoki” – mówi rozcinając ciszę dobrym słowem.

I zwłoki „Szczęść ci Boże, Piotrze” – mówią całą zastygłą
siłą pośmiertnego stężenia. Niewidzialna żyła porozumienia
drobiny myśli przewodzi. Zamknięta na skobel skóry
pusta świątynia gotuje się na otwarcie.

Patomorfolog Piotr na rzeczy się znając pacierz
zaczyna znak krzyża skalpelem czyniąc. „W Imię
Ojca i Syna” – rozwierają się bramy  świątyni
i ani żywego ducha tu już na wieki wieków.

Stęchłe bajoro choroby w swym lustrze twarz Piotra ukazuje,
a on przygląda się mu i w nim się przegląda i widzi.
I odpowiedź znajduje, powody istnienia zna i dowody
nieistnienia poznaje w mule dna prawdy brodząc.

I nagle piszczałki czystych organów wyrosłych ponad
chorobą wiotczejąc pasję grają, po raz ostatni z pasją
dźwięki wydają. Kończy się koncert, formalinowy żywot
się rozpoczyna, strużką światła pokazuje drogę.

Patomorfolog Piotr swoim zwyczajem zaszywa się w ciszy
modlitwę zakończywszy. Drobne krzyżyki nicią czyniąc
równomiernie oddycha innych oddechów nie oczekując.
I „Zostańcie z Bogiem zwłoki” – mówi.

I zwłoki „Zostańże z Bogiem Piotrze” – mówią chłodnym
echem wygasłej świątyni. Kończy się pierwsze spotkanie 
ostatnim spotkaniem zarazem będące. Lekarz ostatniego
kontaktu ostatni kontakt kończy.

Patomorfolog Piotr z pracy wychodzi jak z domu. Ciałem
uniform przechodnia wypełnia i „ Gdzie jest mój dom?” –
pyta. I jak prawdziwy przechodzień przechodzi obok,
kręgi zatacza i znaki krzyża językiem czyniąc
każdym oddechem wyznaje miłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz